venerdì 18 aprile 2014

Czy Stwórca powinien się leczyć? - o sztuce "Boże mój!"


Czy Bóg istnieje i jaka jest jego prawdziwa natura? Dlaczego stworzył człowieka? Skoro człowiek powstał na obraz i podobieństwo Boga, to czy Bóg jest ludzki? I w końcu: ile i co Bóg może naprawdę?
To tylko niektóre z pytań nasuwających się po obejrzeniu sztuki "Boże mój!" izraelskiej dramaturg Anat Gov. Sztuki, którą warto zobaczyć, gdyż zmusza do głębokiej, ponadczasowej refleksji nad istnieniem Boga, jego istotą i jego stosunkiem do człowieka oraz nad człowieczeństwem i ludzką relacją z Bogiem.

"Boże mój!" to przedostatnie dzieło Anat Gov, zmarłej na raka w 9 grudnia 2012 roku, po pięcioletnich zmaganiach z chorobą, która współpracowała z Teatrem Cameri - jednym z największych i najważniejszych w Tel Avivie. W ciągu ostatnich trzech lat jej sztuka została przetłumaczone już na kilka języków i pokazana w różnych krajach.
Ja miałam okazję obejrzeć ją na scenie Teatru Jaracza w Łodzi, w reżyserii Jacka Orłowskiego i w świetnej obsadzie Bronisława Wrocławskiego, Mileny Lisieckiej oraz Marcina Łuczaka. Jest to pierwsza polska inscenizacja dzieła Gov, przetłumaczonego przez Agnieszkę Olek.

Okrucieństwo i miłosierdzie

Tragikomedia autorstwa Gov - bo tak należy nazwać jej świetny tekst, który potrafi wzbudzić śmiech i wywołać łzy - to historia bardzo prosta.
Pewnego dnia do Elli - psychoterapeutki pracującej z dziećmi trudnymi - dzwoni dość ekscentryczny pacjent, chcący umówić się na 50 minutową terapię. Tajemniczy facet każe nazywać się B... To tajny agent, szef wywiadu, który śledzi kobietę? - nie ma innej możliwości, skoro on wszystko o niej wie.

Ella, której rolę w Teatrze Jaracza z niezwykłą empatią i mistrzostwem odgrywa Milena Lisiecka, to samotna matka wychowująca autystyczne dziecko. Jej już prawie dorosły syn nazywa się Lior i nigdy nie wypowiedział jednego słowa. Kobieta nie traci jednak nadziei, że kiedyś zacznie mówić. Mąż zostawił ją i odszedł do młodszej, atrakcyjniejszej kobiety, by mieć z nią zdrowe dzieci.

Ella praktycznie nie ma już marzeń - chciałaby tylko, aby spadł deszcz i pozwolił przetrwać roślinom w jej zadbanym ogrodzie. Jest ateistką. To znaczy - nie wierzy w istnienie Boga, gdyż życie okazało się dla niej zbyt okrutne, aby dopuścić myśl, że jest gdzieś miłosierny i sprawiedliwy Stwórca. A jednak czasami rozmawia z nim odgrażając mu się. I z tego właśnie powodu pan B... wybiera ją, chcąc porozmawiać o swoich boskich problemach, ponieważ to on jest Bogiem...

Aby ukazać prawdziwe oblicze Boga - Bronisław Wrocławski wybrał stylizację na Roberta de Niro z "Nietykalnych", przywdziewając jasny prochowiec i kapelusz. To gangsetr i celebryta w jednej osobie, który nigdy nie zaznał poczucia niższości, nie odczuwa współczucia, nie znosi sprzeciwu, szybko wpada w gniew i przede wszystkim nie rozumie człowieka, którego sam stworzył. Zrobił to z nudów, z potrzeby posiadania przyjaciela, a może przede wszystkim ogrodnika, który podlewałby jego wspaniały rajski ogród? Człowiek-mężczyzna zawiódł go jednak, gdyż bardziej interesował się kobietą, którą Bóg dał mu dla zabawy. Dlatego wypędził go z Raju.

Cała sztuka Anat Gov opiera się na błyskotliwym dialogu pomiędzy dwiema głównymi postaciami - Ellą i Bogiem, doprowadzającym widza niejednokrotnie do głośnego śmiechu, ale i do niemej goryczy. I zagrać taką sztukę nie jest łatwo - Lisiecka i Wrocławski są godnymi siebie partnerami, potrafiącymi utrzymać widza w napięciu przez ponad półtorej godziny.

Silnym kontrapunktem, będącym jednocześnie koniecznym dopełnieniem ich sporów jest milczący, zamknięty w drugim pokoju Lior, którego przekonywująco zagrał Marcin Łuczak. Nieobecne autystyczne dziecko to kara boska i jednocześnie boski wyrzut sumienia. Zrozpaczona Ella w swoje 34 urodziny próbowała odkręcić gaz i zabić siebie wraz z synem, ale miłość do niego powstrzymała ją.

Dlaczego Bóg jest taki nieludzki?

Kiedy Bóg rozsiada się wreszcie na kozetce psychoterapeutki, wyznaje że ma depresję i wpędziło go w nią ciągłe wsłuchiwanie się w problemy innych, w ich prośby i lamenty. "Jak trwoga to do Boga" - tylko w tych okolicznościach ludzkość ucieka się do swego Stwórcy. A od 7 miliardów skarżących się - rzeczywiście może spuchnąć głowa. W chwilach radości czy spokoju nikt o nim nie myśli. Nikt nie interesuje się nim bezinteresownie. 

Bóg wpadł już w taką apatię, że chciałby wreszcie umrzeć. Nie może jednak zrobić tego - bo dotąd, dokąd będzie żył na ziemi choć jeden człowiek, który wierzy w niego - Pan B... będzie istnieć. Jeśli więc Ella mu nie pomoże będzie zmuszony dokonać kolejnego potopu (tym razem bardziej udoskonalonego) i zgładzić całą ludzkość.

Psychoterapeutka zarzuca mu bezwzględność i okrucieństwo, pokazując jak bawi się ludzkim losem, a zwłaszcza Narodem Wybranym - "400 lat niewolnictwa, 40 lat na pustyni bez łazienki, 2 tys. lat wygnania, święta inkwizycja i Treblinka". Wystawia na próby tych wiernych, którzy go naprawdę bezgranicznie miłowali - od Adama i Ewy oraz ich synów Kaina i Abela po Hioba, którego życie stało się przedmiotem zakładu między Bogiem a Szatanem - będącym w rzeczywistości wysłannikiem bożym.

Dlaczego Bóg pozwala by na ziemi istniało tyle zła? Dlaczego dopuszcza by cierpieli niewinni i sprawiedliwi? I to właśnie ich wystawia na próbę? Dlaczego Miłosierny karze ludzkość, a przede wszystkim swoich wybranych i umiłowanych?

Jako psychoterapeutka Ella odkrywa odpowiedź na to pytanie. Bóg nie potrafi opanować swoich wybuchów gniewu. W stosunku do ludzi zachowuje się jak "bijący mąż". Ludzkość go drażni, więc on w końcu wybucha, stosując przemoc psychiczną, fizyczną i dopuszczając do jej eskalacji. Potem następuje "miesiąc miodowy" - czyli faza przebaczenia i troski. Człowiek - jak ofiara przemocy domowej - próbuje przebłagać Boga i go udobruchać poprzez modlitwy i ofiary, a przede wszystkim usprawiedliwić jego zachowanie, przyjmując całą winę na siebie i obwiniając się za grzechy.

Kiedy psychoterapeutka odsłania ten prosty psychologiczny mechanizm, Pan B. siedzący na kozetce przyznaje się, że po tym, jak ukarał Hioba zabijając jego dzieci i zarażając go trądem, coś mu się stało. Stracił swoją moc i od tamtego czasu nie czyni już cudów - ani tych złych, ani dobrych.

Jak to? A wojny i plagi? A Holocaust i Hiroszima? A całe to zło, które w postać chorób, głodu, biedy, nienawiści rasowej, ksenofobii i wszelkich innych fobii nęka ludzkość od ponad dwóch tysięcy lat? Kto za to odpowiada?
Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga wszystkiego się od niego nauczył...

Kto kogo stworzył i na czyje podobieństwo?

Czy w każdym człowieku można dostrzec Boga? Jakiego Boga? - skoro ludzkość od swego zarania żyje na krawędzi dobra i zła, być może zbyt często wpadając w czarną otchłań. I jeżeli człowiek został stworzony na podobieństwo Boga to czy Bóg jest choć trochę ludzki? - te pytania nasuwają się po obejrzeniu sztuki Anat Gov.

Pisarka jest znana jako izraelska działaczka lewicowa, osoba bez wątpienia wątpiąca, racjonalna i niejednokrotnie podważająca istnienie Boga w swoich dziełach. Żydzi nie wierzą w Chrystusa jako bożego syna i Mesjasza, niektórzy powątpiewają też, iż rzeczywiście był on postacią historyczną. Nic więc dziwnego, że w sztuce "Boże mój!" brakuje tej ważnej refleksji nad tym największym gestem Miłosiernego Stwórcy, w który wierzą chrześcijanie: posłanie swego syna by zbawił ludzkość poprzez okrutną śmierć na krzyżu. "Boże mój czemuś mnie opuścił...?" - to ostatnie słowa umierającego Jezusa, którego Ojciec wystawił na tak nieludzką próbę w Wielki Piątek.

A jednak Anat Gov potrafi pokazać nam człowieczeństwo Najwyższego. Pięćdziesięciominutowa terapia u psycholożki Elli pomaga Panu B. zmienić swoją postawę i motywacje działania, poczuć większą empatię do ludzi, współczucie i litość, podnieść poziom samokontroli nad gniewem, poradzić sobie z lękiem przed samotnością i stresem wynikającym z wysłuchiwania miliardów próśb.
Niedojrzały emocjonalnie Bóg poprawia swoją uczuciową więź z człowiekiem i zamiast zachowywać się jak "bijący mąż", staje się wreszcie ludzki i czyni cud: deszcz spada na wyschniętą ziemię, a Lior wypowiada pierwsze słowa.

Dla niewierzącej katoliczki, jaką jestem ja - widząc, że urodziłam się i wychowałam w kulturowym kręgu tej religii - sztuka napisana przez niewierzącą żydówkę, jest silnym bodźcem do refleksji, nad tym czy to przypadkiem nie człowiek stworzył Boga na swój obraz i podobieństwo. "Boże mój!" ma jednak tyle odcieni, że pozwala na wiele różnych rozmyślań zarówno niewierzącym, jak i wierzącym, a przede wszystkim wątpiącym i poszukującym.

Dobrze, że to dzieło Gov zostało przetłumaczone na język polski i w niecałe trzy lata od jego powstania wystawione na scenie kameralnej łódzkiego Teatru Jaracza. Warto pójść zobaczyć "Boże mój!" w tej świetnej reżyserii i obsadzie aktorskiej. Jest tylko jeden problem - od marcowej premiery sztuka cieszy się takim powodzeniem, że zostały wysprzedane już wszystkie bilety.
To świadczy chyba najlepiej o jej wielkiej aktualności i zapotrzebowaniu polskiego społeczeństwa na refleksję nad człowieczeństwem i ludzką relacją z Bogiem.

Agnieszka Zakrzewicz, Rzym, kwiecień 2014





 




Boże mój!

reżyseria i opracowanie muzyczne - Jacek Orłowski
przekład - Agnieszka Olek
asystent reżysera, inspicjent, sufler - Ewa Wielgosińska
reżyseria światła - Szymon Lenkowski
scenografia - Izabela Stronias

Obsada:
Bóg - Bronisław Wrocławski
Ella - Milena Lisiecka
Lior - Marcin Łuczak

Nessun commento:

Posta un commento

Nota. Solo i membri di questo blog possono postare un commento.